Witam Wszystkich
Ta zakładka, jak sama nazwa wskazuje, jest poświęcona mojej osobie. Tutaj znajdziecie informacje odnośnie kroków jakie podejmuję, aby spowolnić postęp choroby oraz ogólny rys moich zmagań. A zmagam się od 2015 roku, byłem wówczas na trzecim roku studiów medycznych na uniwersytecie Palacky’ego w Ołomuńcu. Zbliżały się moje 33-cie urodziny, kiedy to zaczęły występować pierwsze symptomy upośledzenia motoryki. Zdziwiony bardziej niż przestraszony tym jednostronnym drżeniem, złożyłem to na karb zmęczenia fizycznego i stresu, który towarzyszy chyba każdemu studentowi medycyny. Przekonywałem się, że jestem za młody na Parkinsona, a jeśli nawet tak się zdarzy to przecież „czapa” bo nic się nie da z tym zrobić. Wiele błędów popełniłem w życiu, ale za ten przyjdzie mi chyba zapłacić najdrożej.
Teraz wiem, że jest dość sporo rzeczy, które możemy zaimplementować w naszą codzienność, mających wpływ na rozwój choroby. Jest to wszak oczywiste w odniesieniu do niemal wszystkich chorób. Cukrzyk dla przykładu musi zachować umiar w jedzeniu i piciu, jeśli chce oszczędzić sobie komplikacji związanych z tą chorobą. Użyłem tego przykładu nie bez powodu, bowiem chorobę Parkinsona co raz częściej wiąże się z upośledzenie metabolizmu komórkowego związanego z absorbcją cukrów oraz ze zmianami we florze jelitowej; zaś chorobę Alzheimera, co prawda nieśmiało, ale nazywa się cukrzycą typu trzeciego. Po przeczytaniu pokaźnej ilości artykułów na temat Parkinsona jestem przekonany, że oprócz czynnika genetycznego i środowiskowego, to nasz tryb życia i to ile czasu spędzamy dbając o nasze zdrowie, jest równie ważne.
Musicie też Państwo wiedzieć, że każdy przypadek jest nieco inny i o ile jesteśmy w stanie nakreślić ogólny koncept, przebieg choroby i leczenie, jeśli chodzi o szczegóły, to panuję tu spora rozbieżność. W niektórych przypadkach postęp może być szybki w innych umiarkowany a czasem niemal niezauważalny. Odbywając praktyki widziałem dwa skrajne przypadki. W pierwszym z nich, dość młody jak na Parkinsona pacjent był już tak wymęczony chorobą, że nie mógł o własnych siłach wstać z łóżka i prawie nie było z nim kontaktu. Jego rachityczne ciało, które w nomenklaturze medycznej określa się jako stan kacheksji, było tak wyniszczone, że niewiele już można było dla niego zrobić. Innym razem, pewien skromny starszy Pan, wprawił mnie w zdziwienie, gdy przyszedł do swojej pani lekarz prowadzącej prosić o zaświadczenie odnośnie możliwości prowadzenia auta. Fakt ten sam w sobie nie jest zaskakujący, wszak wielu ludzi z chorobą Parkinsona wciąż pracuje, ale to co odebrało mi mowę to to, że zgodnie z wynikami, jego stan zdrowia od dłuższego czasu przestał się pogarszać. Oczywiście w obu przypadkach na taki stan rzeczy złożyło się wiele czynników, w których tzw. szczęście w nieszczęściu bynajmniej nie jest najmniej istotne. Tym niemniej zawsze pozostaje ta część, na którą mamy wpływ i wydaje się ona być równie istotna. Większość z Państwa też o tym wie, tylko czasem musi się w tym utwierdzić słysząc to od kogoś obcego. Zatem oświadczam, że od tego jaką przyjmiemy postawę i jak korzystamy z danych nam sił, zależy naprawdę sporo. Marek Aureliusz, rzymski cesarz a zarazem filozof oddany idei stoicyzmu, swoich żołnierzy, którzy dzień w dzień spoglądali śmierci w oczy i którzy widzieli swoich towarzyszy rannych i często konających, pokrzepiał między innymi tak:
„Whatever the world may say or do,
my part is to stay good” Book 7 Passage 15
które przełożyłem jako:
„Cokolwiek los postawi na mojej drodze
ja winien jestem pozostać niezłomnym”
I co prawda nie jesteśmy w sytuacji rzymskiego piechura, walczącego gdzieś w germańskich lasach, ale codzienne zmaganie z postępującą utratą sił przypomina o kruchości naszego życia i niechybnym jego końcu. Mówiąc o rzeczach ważnych i eterycznych takich jak godna postawa wobec przeciwności losu łatwo zabrnąć w nadmierny patos bądź banał, dlatego kończę szybko ten wpis odsyłając Państwa do literatury takiej jak np. „Rozmyślania” Marka Aureliusza.
Na zakończenie chciałbym się usprawiedliwić; moim celem nie było przekonać Państwa, że nie warto się poddawać, bo liczne organizacje przekazują bajońskie sumy na badania, ani dlatego, bo jesteśmy o krok od znalezienia lekarstwa, ale ponieważ taka jest nasza ludzka natura.
T.L.